|
Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia
|
|
Być kobietą, być kobietą... - Facetom... po jajach
glizda - 2009-03-02, 09:27 Temat postu: Facetom... po jajach Hmm.. mam pytanie: czy nie brakuje wam w Wieluniu zajęć w stylu samoobrony dla kobiet?
Bo mnie osobiście tak. W innych miastach są organizowane takie zajęcia, nawet przez policję a u nas niestety nie
Mam znajomego, który swojego czasu trenował sztuki walki, obiecał nauczyć mnie kilka chwytów
Pytałam się go jak zareagować gdy znajdziemy się sam na sam z napastnikiem. Powiedział żeby w żadnym wypadku nie wpadać w panikę, następnie z całej siły nadepnąć delikwenta w stopę (najlepiej jest jak jesteśmy w buciku na obcasie ), i od razu kolanem po jajach
W sobotę miałam mały pokaz jego umiejętności, który o mały włos skończyłby się złamaniem mi nosa ale może czegoś się nauczę
A wy co myślicie o samoobronie dla kobiet? czy powinny być takie zajęcia w Wieluniu?
Leveile Soleile - 2009-03-07, 00:36
Ja uważam, że powinny być takie zajęcia. Myślę, że sama bym się na nie zapisała. Chciałabym się nauczyć jakiejś sztuki walki,a jak nie to chociaż samoobrony. Dzięki za poradę z tym deptanie, własnie z tego co wiem napastnicy spodziewaj sie kopniaka po jajach i się chronią, ale chyba nie są przygotowani na przydepnięcie, zwłaszcza ostrym obcasem. xD
akirus - 2009-03-07, 17:12
Glizda świetny pomysł, teraz kobiety sa bardzo niezależne, wiele rzeczy robia same i często musza sobie same radzić. W tych czasach chodzić po ulicach jest niebezpiecznie, a juz na pewno po zmroku.
Cyntia - 2009-09-15, 21:52 Temat postu: Re: Facetom... po jajach
glizda napisał/a: | Hmm.. mam pytanie: czy nie brakuje wam w Wieluniu zajęć w stylu samoobrony dla kobiet? |
Takie zajęcia (kursy) zupełnie nic nie dają. One jedynie dają poczucie bezpieczeństwa (tworzą iluzję), ale w rzeczywistości się nie sprawdzają. Mężczyzna ma zbyt dużą przewagę fizyczną nad kobietą. Żeby się skutecznie obronić przed mężczyzną to należałoby poświęcić na trening sztuk walki całe lata.
Jedyne skuteczne rozwiązanie to dobry gaz! Jednak nie należy nosić go w torebce, lecz w kieszeni. Z torebki nie da się szybko wyciągnąć gazu, a tylko szybka reakcja daje szanse na obronę, bowiem przestępcy atakują zwykle z zaskoczenia. Należy więcej pracować głową i starać się przewidywać sytuację na ulicy. Jak się widzi potencjalne zagrożenie to należy złapać za gaz i trzymać go w gotowości tak aby do użycia wystarczył ułamek sekundy. Poza tym trzeba szybko biegać, bo najlepszą obroną jest ucieczka! Walki należy przede wszystkim uniknąć! Tego nauczają nawet facetów na Karate etc. No i wrzask! Też czasem się sprawdza, bo zwraca uwagę.
Leveile Soleile - 2009-09-15, 23:48
Tak, wrzask i gaz to bardzo dobry pomysł Nawet mówią, zeby nie krzyczeć pomocy-bo niestety ludzie sie boją czesto w takiej sytuacji o własne życie, więc trzeba podobno wołać -pali się!!! Wtedy większa gwarancja,że ktoś to zobaczy
maed - 2009-09-16, 00:00
I właśnie między innymi to, o czym wspominacie w ostatnich postach jest w dużej mierze uczone na tych szkoleniach. Wiele osób nie miało z tym styczności i nie mają o tym pojęcia. Pragnę jeszcze dorzucić parę rzeczy: drobniejsza postura może być (wbrew pozorom) przewagą w walce. Głównym problemem jest wejście w zwarcie, w którym osoby drobniejsze nie mogą się wykazać refleksem - wyswobodzanie się ze zwarcia jest również bardzo ważnym elementem tego typu szkoleń. Na szkoleniach uczy się również o wykorzystywaniu jako broni (bądź "wspomagacza") rzeczy, które wiele osób nosi przy sobie: kluczki / zapalniczka / dezodorant / itp. Gaz również nie jest remedium na wszystko: osoby, które wpadną w szał bądź są pijane niestety mogą niezbyt wzruszyć efektami działania kapsaicyny.
Cyntia - z nadmierną pewnością siebie sprawa przedstawia się tak, że występuje równie często, co brak wiary w swoje możliwości - oba przypadki doprowadzają do zaburzenia oceny sytuacji, co jest zdecydowanie niekorzystne dla tej osoby. Częściej jednak po szkoleniach tego typu osoby są po tej "lepszej" stronie krzywej Gaussa.
Leveile Soleile - zwykła psychologia; osoba, która słyszy, że biją doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że to nie ona jest bita, natomiast gwałtownie rozprzestrzeniający się żywioł stanowi potencjalne zagrożenie dla wszystkich. Podobnie w przypadku, gdy jesteśmy atakowani w obecności innych ludzi należy prosić o pomoc nie "kogoś", a panią w zielonym kapeluszu albo pana z folderem pod pachą - wtedy trudniej takiej osobie usprawiedliwić sobie własną obojętność.
Leveile Soleile - 2009-09-16, 00:20
No to fakt Maed. Z tym się zgodze.
Cyntia - 2009-09-16, 00:31
Leveile Soleile napisał/a: | Tak, wrzask i gaz to bardzo dobry pomysł Nawet mówią, zeby nie krzyczeć pomocy-bo niestety ludzie sie boją czesto w takiej sytuacji o własne życie, więc trzeba podobno wołać -pali się!!! Wtedy większa gwarancja,że ktoś to zobaczy |
Słuszna uwaga, ale to jak ktoś napadnie Cię w domu. Na ulicy wystarczy sam wrzask i wcale nie chodzi tutaj o udzielenie pomocy przez kogokolwiek.
Wrzask bowiem zwraca uwagę ludzi, a przestępcy tego chcą uniknąć, bo uwaga ludzi oznacza świadków. Niemal naturalną reakcją na wrzask jest ucieczka. Oczywiście to zależy od tego na kogo się natrafi i gdzie się jest, ale wrzask jest na ogół dobry.
Cytat: |
MAED:
I właśnie między innymi to, o czym wspominacie w ostatnich postach jest w dużej mierze uczone na tych szkoleniach. Wiele osób nie miało z tym styczności i nie mają o tym pojęcia. Pragnę jeszcze dorzucić parę rzeczy: drobniejsza postura może być (wbrew pozorom) przewagą w walce. Głównym problemem jest wejście w zwarcie, w którym osoby drobniejsze nie mogą się wykazać refleksem - wyswobodzanie się ze zwarcia jest również bardzo ważnym elementem tego typu szkoleń. Na szkoleniach uczy się również o wykorzystywaniu jako broni (bądź "wspomagacza") rzeczy, które wiele osób nosi przy sobie: kluczki / zapalniczka / dezodorant / itp. Gaz również nie jest remedium na wszystko: osoby, które wpadną w szał bądź są pijane niestety mogą niezbyt wzruszyć efektami działania kapsaicyny. |
Takie szkolenia zupełnie nic nie dają. One są promowane w głównej mierze przez feministki, które twierdzą, że kobieta może się skutecznie obronić przed mężczyzną. To twierdzenie nie wynika z rzeczywistych szans kobiety, lecz wynika z przekonań ideologicznych. Ta cała paplanina o rzekomej równości płci, której w rzeczywistości nie ma. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Chodzi mi o to, że kobieta nigdy nie wyciągnie takiego czasu na 100 metrów jak facet. Chodzi mi o to, że facet nigdy nie nauczy się tak szybko języków jak kobieta. Chodzi mi o to, że kobieta nigdy nie pokona w walce faceta (oczywiście pomijając nieliczne wyjątki). Są pewne różnice biologiczne, które feministki próbują negować. Te kursy są przez nie promowane, to coś w stylu "obroń się sama", ale w rzeczywistości z tą obroną nie będzie tak pięknie. Żadne klucze ani zapalniczka wiele Ci nie pomogą, a nawet mogą zaszkodzić jak Ci się z nimi nie powiedzie, bo to tylko rozzłości napastnika. Instruktorzy sztuk walki organizują takie szkolenia, ale oni z tego mają pieniądze, więc dlaczego mieliby ich nie organizować?
Na ulicy wystarczy, że napastnik złapie Cię za włosy i uderzy o kolano, a wtedy koniec. Poza tym zwykłe uderzenie z pięści w twarz raczej nie wygląda ciekawie z naszej perspektywy. Mnie nigdy nikt nie uderzył, ale z góry dziękuję.
Moja koleżanka pracuje w warszawskiej Straży Miejskiej. Ma brata. Kiedyś mi opowiadała, że zaraz po szkoleniu próbowała mu wykręcić rękę, ale się jej nie udało. Na ulicy to byłby jej koniec. Ona mi mówiła, że te kursy, które przeszła są śmiechu warte.
Kopnąć faceta w krocze? A co jak się nie trafi? Efekt odwrotny do zamierzonego. Zamiast obrony zwiększenie agresji napastnika.
Dlatego nie należy działać siłą, lecz inteligencją. Dlatego uważam gaz łzawiący bądź też paraliżujący za dobre rozwiązanie. Daje on przewagę. Oczywiście należy zadbać o to aby mieć czas na jego użycie. Tak więc gaz, ale nie w torebce, lecz w kieszeni. Poza tym rozum! Należy unikać niebezpiecznych miejsc. I nie bać się przejść na drugą stronę ulicy jak idą jacyś chuligani. Nie ma nic w tym złego jak się przejdzie na drugą stronę ulicy. Należy używać głowy i to jest najlepsza rada.
A te szkoły to są zdecydowanie przereklamowane. To element współczesnej polityki i tyle. Takie jest moje zdanie w temacie.
maed - 2009-09-16, 01:11
Cyntia, obawiam się, że nie do końca się rozumiemy. Nie chodzi mi tutaj o typowe Wen-Do czy (w mniejszym stopniu) Model Mugging. Zasadniczo, jeśli walki można uniknąć, to się jej unika - jest to podstawowa zasada nauczana na wszelkich kursach samoobrony. Większość kursów jednak uczy obrony w sytuacjach, w których ktoś już został zaatakowany. Nie chodzi mi tutaj o dowolne, jak sugerujesz, feministyczne "mambo-dżambo". Kopanie w krocze w sposób, o którym wspomniałaś, jest mało efektowne (chyba, że jest wykonane w odpowiedni sposób), o czym między innymi uczy się na tego typu kursach, uwzględniając różnice psychologiczne między płciami. Uderzenie z pięści z twarz z dowolnej perspektywy nie jest zbyt ciekawe, ale znając nawyki osób wyprowadzających atak i statystykę można tego uniknąć (dzięki założeniu, że większość przeciwników, których spotkasz, będzie praworęcznych). Mogę jeszcze dodać z własnego doświadczenia, że uderzenie w twarz w większości przypadków nie kończy się równie drastycznie jak na filmach. Ba, czasem to, że stoisz, jest w stanie zniechęcić przeciwnika do kolejnych ataków - miałam tą wątpliwą przyjemność znaleźć się parokrotnie w niemiłych sytuacjach.
Na niektórych kursach samoobrony (przede wszystkim na cywilnych mutacjach Krav-Magi; podkreślam: mutacjach, bo "czysta" Krav Maga cywilowi bez pistoletu jest psu na budę) kursanci są uczeni bardzo agresywnych metod samoobrony, które wbrew pozorom, nie przychodzą ludziom do głowy (vide: różne ataki na gałki oczne, czy to przy użyciu rąk, czy to właśnie przy pomocy kluczy czy zapalniczki - są to ataki ze sporą szansą powodzenia - szczególnie te przy użyciu kciuków - które poważnie upośledzają zdolność napastnika do kontrataku, a i po części narażają osobę broniącą się na pozwy o przekroczenie granic obrony własnej). W Polsce nie ma żadnego "efektu obecnej polityki" - takie kursy nie są rozgłaszane, a i w Wieluniu nie szukałabym kursów tego typu - nie każdy kurs samoobrony jest dobry.
Dodatkowo chodzi o kwestię wrodzone zdolności versus nauka - w każdym przypadku nauka czegokolwiek daje pewne szanse. Teoria już daje pewną przewagę, praktyka daje dalszą. Nie wiem też, dlaczego zakładasz, że kursy samoobrony dla kobiet są formą zachęty dla kobiet by wchodziły w konfrontację z napastnikiem - każdy sensowny człowiek unika walki, jeśli może - samoobrona dotyczy wypadków, gdy niestety to pierwsze się nie powiedzie.
Cyntia - 2009-09-16, 02:57
Maed - dużo jest słuszności w tym co napisałaś, ale nie mogę się z Tobą zgodzić.
Cytat: | Uderzenie z pięści z twarz z dowolnej perspektywy nie jest zbyt ciekawe, ale znając nawyki osób wyprowadzających atak i statystykę można tego uniknąć (dzięki założeniu, że większość przeciwników, których spotkasz, będzie praworęcznych). Mogę jeszcze dodać z własnego doświadczenia, że uderzenie w twarz w większości przypadków nie kończy się równie drastycznie jak na filmach. |
Kobieta ani facet nie jest w stanie uniknąć uderzenia pięścią po jakimś kursie. Umiejętność unikania ciosów wymaga perfekcyjnej koordynacji ruchowej, którą można nabyć tylko poprzez lata treningu. Praworęczność niewiele ma tutaj do rzeczy. Walka zawsze jest chaotyczna. Za ciosem z prawej ręki idzie zazwyczaj cios z lewej ręki. Albo idą tak zwane cepy, czyli wymachiwanie łapami na oślep! I jak wtedy zrobić uniki? Matrix? Uniki ładnie to wyglądają jedynie na filmach z Jet'em Lee (nawiasem mówiąc, to chyba najprzystojniejszy Chińczyk).
Uderzenie w twarz kobiety dokonane przez mężczyznę kończy się równie drastycznie jak na filmach albo i jeszcze drastyczniej. Czasem w internecie miałam okazję natrafić i zobaczyć filmiki, które pokazywały jak mężczyzna uderza kobietę z pięści w twarz. Zawsze był to knockout i to poważny knockout (akcja jednego toczyła się w mieszkaniu przy lodówce). Kiedyś też widziałam w telewizji jak przestępca znokautował policjantkę. Kobieta miała pęknięte kości twarzy.
Cytat: | Większość kursów jednak uczy obrony w sytuacjach, w których ktoś już został zaatakowany |
W takiej sytuacji dla kobiety jest już niemal po wszystkim. Jak już zostanie zaatakowana to raczej się nie obroni przez zdrowym i silnym mężczyzną. Jedyną szansą jest uniknięcie takiej walki przez potraktowanie przeciwnika gazem albo narobienie krzyku. Wyobraź sobie, że walczysz z ośmioletnim chłopcem! On w walce z Tobą ma mniej więcej takie same szanse na zwycięstwo jak Ty w walce z dorosłym facetem, czyli nie ma ich praktycznie wcale, bo jest od Ciebie nieporównanie bardziej słabszy fizycznie.
Palce do oczu to może i dobry pomysł, ale tego na takim kursie się nie nauczysz. Co innego walka na ulicy a co innego symulowana walka na sali treningowej (czy nawet jakiś sparing, który jest zdecydowanie bardziej realistyczny). Poza tym wcale nie jest z tymi palcami tak łatwo. Teoria teorią a praktyka praktyką. Oczywiście w obliczu gwałtu (w parterze) warto tego spróbować, ale w innej sytuacji (na stojąco etc.) zdecydowanie odradzam, bowiem jeśli taki cios się nie powiedzie i trafi w czoło (tak walka jest chaotyczna) to to jedynie rozzłości napastnika, co sprawi, że stanie się on o wiele bardziej brutalny.
Cytat: | Dodatkowo chodzi o kwestię wrodzone zdolności versus nauka - w każdym przypadku nauka czegokolwiek daje pewne szanse. Teoria już daje pewną przewagę, praktyka daje dalszą. Nie wiem też, dlaczego zakładasz, że kursy samoobrony dla kobiet są formą zachęty dla kobiet by wchodziły w konfrontację z napastnikiem - każdy sensowny człowiek unika walki, jeśli może - samoobrona dotyczy wypadków, gdy niestety to pierwsze się nie powiedzie. |
Taka nauka a la kurs samoobrony dla kobiet daje jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie nabierzesz odpowiednich umiejętności w tak krótkim czasie. Aby być dobrą w sztukach walki to musisz poświęcić na nie całe swoje życie. Musisz podporządkować się treningowi, a na to nikt nie ma czasu. Najrozsądniejsze jest zaopatrzenie się w gaz i noszenie go w kieszeni, a gdy zobaczy się potencjalne zagrożenie to należy włożyć rękę do kieszeni i przygotować się do użycia gazu. Tylko to daje rzeczywiste szanse na obronę. Wszystko inne jest mniejszym czy większym złudzeniem.
I nie uważam, że te kursy są "formą zachęty dla kobiet by wchodziły w konfrontację z napastnikiem". Uważam, że są one zdecydowanie przereklamowane. Próbuje się wmawiać kobietom, że po takim kursie będą mogły się obronić albo zwiększą w sposób znaczący na to swoje szanse, ale to nie jest prawdą. Jedyną szansę daje - jak już wspomniałam - głowa oraz dający przewagę nad napastnikiem gaz i w dalszej kolejności ucieczka.
Media promują te kursy, bo jest pewnego rodzaju presja ze strony feministek i ideologii lewicowej. Rzeczywistość jednak nie wygląda tak jak feministki by chciały aby wyglądała. Kobieta nie jest w stanie obronić się przed mężczyzną za pomocą siły, bo jest od niego dużo słabsza i dlatego powinna stawiać na inteligencję. Musi przechytrzyć napastnika.
A sztuki walki to sobie można co najwyżej dla zdrowia trenować.
maed - 2009-09-16, 04:43
Cyntia napisał/a: | Kobieta ani facet nie jest w stanie uniknąć uderzenia pięścią po jakimś kursie. Umiejętność unikania ciosów wymaga perfekcyjnej koordynacji ruchowej, którą można nabyć tylko poprzez lata treningu. Praworęczność niewiele ma tutaj do rzeczy. Walka zawsze jest chaotyczna. Za ciosem z prawej ręki idzie zazwyczaj cios z lewej ręki. Albo idą tak zwane cepy, czyli wymachiwanie łapami na oślep! I jak wtedy zrobić uniki? Matrix? Uniki ładnie to wyglądają jedynie na filmach z Jet'em Lee (nawiasem mówiąc, to chyba najprzystojniejszy Chińczyk). |
Walka nie jest tak chaotyczna jak uważasz. Nie chodzi tutaj o szaleńczy unik w stylu Matriksa, tylko uniknięcie pierwszego ciosu, który jest wyprowadzany. Zawsze z ręki dominującej, częściej prosty aniżeli sierpowy. Dodatkowo dochodzi jeszcze parę rzeczy, o których wspomnę później.
Cyntia napisał/a: | Uderzenie w twarz kobiety dokonane przez mężczyznę kończy się równie drastycznie jak na filmach albo i jeszcze drastyczniej. Czasem w internecie miałam okazję natrafić i zobaczyć filmiki, które pokazywały jak mężczyzna uderza kobietę z pięści w twarz. Zawsze był to knockout i to poważny knockout (akcja jednego toczyła się w mieszkaniu przy lodówce). Kiedyś też widziałam w telewizji jak przestępca znokautował policjantkę. Kobieta miała pęknięte kości twarzy. |
Wiem, że jest to dowód anegdotyczny, ale dość adekwatny do przykładów podanych przez Ciebie - i znowu dochodzi tu coś, o czym wspomnę później - dostałam w twarz parokrotnie w nieprzyjemnych sytuacjach, zawsze od mężczyzn, zawsze z pięści. Nie zostałam ani przewrócona, ani nie straciłam przytomności, a i nie wydaje mi się, aby atakował mnie nerd w okularach korygujących jego minus dziewięć dioptrii na tym lepszym oku.
Cyntia napisał/a: | W takiej sytuacji dla kobiety jest już niemal po wszystkim. Jak już zostanie zaatakowana to raczej się nie obroni przez zdrowym i silnym mężczyzną. Jedyną szansą jest uniknięcie takiej walki przez potraktowanie przeciwnika gazem albo narobienie krzyku. Wyobraź sobie, że walczysz z ośmioletnim chłopcem! On w walce z Tobą ma mniej więcej takie same szanse na zwycięstwo jak Ty w walce z dorosłym facetem, czyli nie ma ich praktycznie wcale, bo jest od Ciebie nieporównanie bardziej słabszy fizycznie. |
Również nie do końca zgadza się to ze stanem faktycznym. Porównujemy dwoje dorosłych osób o różnych cechach fizycznych, ale za każdym razem osoby z lepiej rozwiniętym układem nerwowym i, co za tym idzie, koordynacją ruchów.
Cyntia napisał/a: | Palce do oczu to może i dobry pomysł, ale tego na takim kursie się nie nauczysz. Co innego walka na ulicy a co innego symulowana walka na sali treningowej (czy nawet jakiś sparing, który jest zdecydowanie bardziej realistyczny). Poza tym wcale nie jest z tymi palcami tak łatwo. Teoria teorią a praktyka praktyką. Oczywiście w obliczu gwałtu (w parterze) warto tego spróbować, ale w innej sytuacji (na stojąco etc.) zdecydowanie odradzam, bowiem jeśli taki cios się nie powiedzie i trafi w czoło (tak walka jest chaotyczna) to to jedynie rozzłości napastnika, co sprawi, że stanie się on o wiele bardziej brutalny. |
Oczywistym jest, że palce do oczu wsadza się tylko w wypadku zwarcia - mówimy o rzeczywistości, a nie o wyrywaniu oka rodem z Kill-Billa.
Cyntia napisał/a: | Taka nauka a la kurs samoobrony dla kobiet daje jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie nabierzesz odpowiednich umiejętności w tak krótkim czasie. Aby być dobrą w sztukach walki to musisz poświęcić na nie całe swoje życie. Musisz podporządkować się treningowi, a na to nikt nie ma czasu. Najrozsądniejsze jest zaopatrzenie się w gaz i noszenie go w kieszeni, a gdy zobaczy się potencjalne zagrożenie to należy włożyć rękę do kieszeni i przygotować się do użycia gazu. Tylko to daje rzeczywiste szanse na obronę. Wszystko inne jest mniejszym czy większym złudzeniem. |
Po raz kolejny sugerujesz, że kurs samoobrony sprawia, że osoba nań uczęszczająca będzie skłonna do podejmowania niezbędnego ryzyka. Notabene - nie mówię o samoobronie w kontekście tzw. "sztuk walki", które w większości są całkowicie nieprzydatne w sytuacji, w której się przed kimś bronisz, gdyż a) są sztukami walki, więc jednym z ich aspektów jest estetyka b) były tworzone przez mężczyzn dla mężczyzn, więc nie uwzględniają różnic anatomicznych i biorą pewne odruchy za pewnik (vide osławione kopnięcie w jaja, które wbrew pozorom trudno wyprowadzić, gdyż mężczyźni odruchowo starają się bronić swoje klejnoty) c) są przesiąknięte latami tradycji, więc nie biorą poprawki na nowoczesną wiedzę d) prawie zawsze występują w nich ruchy niedozwolone. Twierdzenie, iż nic kobietom nie pomoże przez wrodzone utrudnienia jest jak sugerowanie ludziom, aby się nie uczyli języków, gdyż najprawdopodobniej nigdy nie będą w stanie osiągnąć płynności równej osobie znającej ten język od dzieciństwa. Przewaga fizyczna, którą ma nad Tobą przeciętny mężczyzna teoretycznie skazuje również Twoją próbę ucieczki na niepowodzenie, o ile nie jesteś mistrzynią długich i krótkich dystansów, a ucieczkę przedstawiasz jako sytuację dającą nagle kolosalną przewagę. Na dobrych szkoleniach powinno się omawiać (czy gdziekolwiek się to praktykuje - pojęcia nie mam) panowanie nad uderzeniem adrenaliny i flight-or-fight response, co już samo w sobie jest sporym udogodnieniem, bo pomijając osoby mające doświadczenie w sytuacjach zagrożenia i osoby uprawiające recydywę, nikt nie rodzi się z perfekcyjną znajomością swoich odruchów i często osoba atakowana stoi z tego powodu na przegranej pozycji, bo nie wie w jaki sposób to ukierunkować i z tymczasowej nadwrażliwości układu nerwowego zostają nam tylko trzęsące się ręce i uczucie gorąca. Kolejną kwestią jest to, że mężczyzna ma przede wszystkim przewagę siłową w "górnej" strefie ciała (ręce, klatka piersiowa), czego też nie każdy - zarówno napastnik, jak i ofiara - jest świadomy. Dodatkowo dochodzi jeszcze kwestia tego, że mniejszy rozmiar, o czym już wspominałam, daje częściową przewagę, jeśli potrafi się to wykorzystać, podobnie jak większa gibkość. Oswobodzeniu sprzyja luźna bluza badź niedopięty płaszcz. Ale dość już może o fizycznych aspektach konfrontacji, które być może są, a na pewno powinny być omawiane, bo to, jak widzę, to nie kwestie psychologiczno - fizyczne, a medialna propaganda, którą jestem przesiąknięta mimo iż ich nie śledzę.
Na kursach są omawiane techniki negocjacyjne, które mają zapobiec starciu, sposoby "nieporowokującego" zachowania i podobne zagadnienia, mające na celu niedopuszczenie do jakiejkolwiek innej konfrontacji niż słowna - o tym, że nie przechodzi się nagle przez ulicę, nie ściska się niczego kurczowo w kieszeni, nie przyspiesza się nagle kroku, nie chodzi się skulonym i podobne rzeczy, o których wiele osób nie wie, a w chwili zagrożenia mogą się okazać przydatne. Oczywiście, może się zdarzyć, że mimo dogłębnej wiedzy i tak się nic nie zdziała, ale to podobnie jak z rakiem płuc - można nie palić, można nie pracować przy smole, można nie tykać się azbestu, a i tak istnieje szansa, że się zachoruje - ale mimo tej szansy, zawsze lepiej być ubezpieczonym i unikać czynników sprzyjających. Sama inteligencja nie pomoże rozwiązać tego typu problemów, zaś nawet mocno okrojny kurs daje w pewnych wypadkach szanse, których nie należy odrzucać.
dodane:
Żeby było jasne: chodzi mi w dużej mierze o naukę obrony przed gwałtem, przy którym w większości wypadków nie dochodzi do "bezpośredniej" przemocy, gdyż ofiara "poddaje się" przy samej groźbie (grożenie bronią bądź nieuzbrojonym atakiem), bo w wypadku, gdy chodzi o rabunek, to zawsze lepiej oddać telefon bądź torebkę i liczyć na to, że policja to jakimś cudem zlokalizuje. Dodatkowym typem sytuacji (w których akurat miałam nieszczęście się znaleźć) to kłopoty, w które się wpada przez swoich kolegów - "szczęśliwie", to oni są celem wszelkich klasycznych bójek.
Cyntia - 2009-09-16, 15:25
Maed, czy uważasz, że Twój chłopak po miesięcznym kursie samoobrony byłby w stanie obronić się przed atakiem Mikea Tysona?
maed napisał/a: | dostałam w twarz parokrotnie w nieprzyjemnych sytuacjach, zawsze od mężczyzn, zawsze z pięści. Nie zostałam ani przewrócona, ani nie straciłam przytomności, a i nie wydaje mi się, aby atakował mnie nerd w okularach korygujących jego minus dziewięć dioptrii na tym lepszym oku. |
Gratuluję doboru towarzystwa.
maed - 2009-09-16, 15:32
Cyntia napisał/a: | Maed, czy uważasz, że Twój chłopak po miesięcznym kursie samoobrony byłby w stanie obronić się przed atakiem Mikea Tysona?
maed napisał/a: | dostałam w twarz parokrotnie w nieprzyjemnych sytuacjach, zawsze od mężczyzn, zawsze z pięści. Nie zostałam ani przewrócona, ani nie straciłam przytomności, a i nie wydaje mi się, aby atakował mnie nerd w okularach korygujących jego minus dziewięć dioptrii na tym lepszym oku. |
Gratuluję doboru towarzystwa. |
Nie, nie obroni się. Nie wiem tylko, dlaczego zakładasz, że przeciętny agresor na ulicy posiada a) kompetencje b) talent wielokrotnego mistrza boksu wagi ciężkiej.
Z gratulacjami możesz się powstrzymać, gdyż ani razu nie byłam zaatakowana przez osobę mi znaną. Takie wycieczki są niemiłe, szczególnie w momencie, gdy staramy się prowadzić dyskusję na pewien temat, a Ty mi imputujesz, że "prowadzam się" z przeciętnym bejem z dowolnego wieluńskiego osiedla.
Cyntia - 2009-09-16, 15:59
maed napisał/a: | Nie, nie obroni się. Nie wiem tylko, dlaczego zakładasz, że przeciętny agresor na ulicy posiada a) kompetencje b) talent wielokrotnego mistrza boksu wagi ciężkiej. |
Zakładam, że pomiędzy Twoim (moim - nieważne czyim) chłopakiem a Mikem Tysonem jest taka różnica jak pomiędzy kobietą a mężczyzną. Chłopak raczej się nie obroni przed Tysonem i kobieta raczej się nie obroni przed mężczyzną.
Daj chłopakowi gaz a się obroni. Daj kobiecie gaz a się obroni. I wcale nie chodzi mi o kurczowe ściskanie w kieszeni gazu. To ma wyglądać naturalnie. Idziesz sobie ulicą i trzymasz rękę w kieszeni. Oczywiście niekiedy ubiór nie pozwala na to, ale to już nieco inna bajka.
maed napisał/a: | Z gratulacjami możesz się powstrzymać, gdyż ani razu nie byłam zaatakowana przez osobę mi znaną. Takie wycieczki są niemiłe, szczególnie w momencie, gdy staramy się prowadzić dyskusję na pewien temat, a Ty mi imputujesz, że "prowadzam się" z przeciętnym bejem z dowolnego wieluńskiego osiedla. |
To w takim razie gratuluję doboru miejsc, które odwiedzasz.
A to "parokrotnie" mnie przeraża.
maed - 2009-09-16, 16:26
Cyntia napisał/a: | Zakładam, że pomiędzy Twoim (moim - nieważne czyim) chłopakiem a Mikem Tysonem jest taka różnica jak pomiędzy kobietą a mężczyzną. Chłopak raczej się nie obroni przed Tysonem i kobieta raczej się nie obroni przed mężczyzną. |
Właśnie próbuję Ci wyjaśnić, że jest to zupełnie inna klasa. Prędzej możnaby to przyrównać do sytuacji dorosły mężczyzna versus dziesięciolatka.
Cyntia napisał/a: | To w takim razie gratuluję doboru miejsc, które odwiedzasz.
A to "parokrotnie" mnie przeraża. |
To z dobrego serca powiem, że należy unikać Starych Sadów.
Uważam, że z gazem, jak z każdym rodzajem broni, trzeba wiedzieć, co się robi, co też wymaga ćwiczeń - niektórym wydaje się, że pryskanie kogoś kapsaicyną w wypadku braku dystansu jest dobrym pomysłem. Nie wspominając już o tym, że istnieją preparaty częściowo "chroniące" przed efektami gazów pieprzowych, a i nie każdy może używać gazu pieprzowego z powodów zdrowotnych (vide astmatycy, choć może jest to dość drastyczny przykład, bo osoby cierpiące na ciężką astmę mają minimalne szanse na obronę własną przez wzgląd na duże ryzyko wystąpienia ataku w przypadku gwałtownego wyrzutu adrenaliny).
Magduś - 2009-09-16, 16:55
Cyntia napisał/a: | Kopnąć faceta w krocze? A co jak się nie trafi? Efekt odwrotny do zamierzonego. Zamiast obrony zwiększenie agresji napastnika.
Dlatego nie należy działać siłą, lecz inteligencją. Dlatego uważam gaz łzawiący bądź też paraliżujący za dobre rozwiązanie. |
Nie wiem, czy odważyłabym się użyć gazu w niebezpiecznej sytuacji. Nigdy tego nie używałam, równie dobrze mogłabym coś źle zrobić i jak piszesz - wzbudzić jeszcze większą agresję. A biegaczka ze mnie kiepska.
Heh, a poza tym w takich stresowych sytuacjach ciężko jest działać inteligencją.
Leveile Soleile - 2009-09-16, 17:22
Magduś, no właśnie. Musze wspomnieć o pewnej sytuacji, która miała miejsce wiele lat temu w pewnym barze. Otóz siedziałam sobie z koleżanką i dwoma kolegami.
Dwa stoliki dalej siedziała grupka facetów. Koleżanka podeszła do baru, chciała coś zamówić. Jeden z facetów (już troche zresztą podpity) zaczepił ją, mówiąc 'ale masz małe...'. Nie będę sie wypowiadać o jego kulturze osobistej, bo chyba nie ma sensu tego komentowac.
Moja koleżanka, z natury trochę porywcza i wybuchowa, wyciągnęła gaz z torebki i psiknęła mu prosto w oczy. Niestety gaz musiał być kiepskiej jakości albo jakiś przeterminowany, bo działał na tyle krótko, że nie zdążyliśmy wyjść z lokalu, a już facet zdążył wstać, włączył mu się agresor na maxa i zaczał sie wydzierać na nią, próbował ją dorwać i tylko dzięki jego kolegom tego nie zrobił, bo to był 'kawał' chłopa.
Jak już kupujemy gaz, to dobrej jakości, działający. Wiem, że to była inna sytuacja, bo wcale nie musiała psikać mu gazem w oczy. Jednak można oczywiście wzbudzić gazem agresję, można też wystraszyć. Zależy wszystko od sytuacji i człowieka.
Uważam też, że nie ma jednego przepisu na samoobronę. Zgodze się też z tym,że i tak działamy instynktownie, zależnie od sytuacji, czasu, miejsca itd. itp. Warto jednak mieć zawsze coś przy sobie, tak na wszelki wypadek. Takie jest moje zdanie.
PS Tez nie jestem dobrą biegaczką.
Cyntia - 2009-09-16, 17:43
maed napisał/a: | Uważam, że z gazem, jak z każdym rodzajem broni, trzeba wiedzieć, co się robi, co też wymaga ćwiczeń - niektórym wydaje się, że pryskanie kogoś kapsaicyną w wypadku braku dystansu jest dobrym pomysłem. |
Użycie gazu to niemal jak użycie dezodorantu.
Konstrukcja pojemnika z gazem uniemożliwia skierowanie strumienia z gazem we własną stroną. Można samemu trochę oberwać gdy się skieruje strumień gazu pod wiatr, ale są gazy żelowe, które rozwiązują ten problem. Poza tym obrażenia od gazu, który dopadł nas za sprawą wiatru nie są takie straszne zważywszy, że napastnik oberwał i dostał skondensowanym strumieniem. Z nim na pewno będzie gorzej aniżeli z nami.
maed napisał/a: | Nie wspominając już o tym, że istnieją preparaty częściowo "chroniące" przed efektami gazów pieprzowych, a i nie każdy może używać gazu pieprzowego z powodów zdrowotnych (vide astmatycy, choć może jest to dość drastyczny przykład, bo osoby cierpiące na ciężką astmę mają minimalne szanse na obronę własną przez wzgląd na duże ryzyko wystąpienia ataku w przypadku gwałtownego wyrzutu adrenaliny). |
Istnieją też kamizelki kuloodporne i dlatego policja ma nie nosić broni?
Skupisz się nie na tym na czym powinnaś się skupić. W 99% przypadków gaz zadziała. Reszta nas nie interesuje, bo te 99% wystarcza. Odsyłam do tego pojęcia:
http://pl.wikipedia.org/w...dobie%C5%84stwa
Magduś napisał/a: | Cyntia napisał/a: | Kopnąć faceta w krocze? A co jak się nie trafi? Efekt odwrotny do zamierzonego. Zamiast obrony zwiększenie agresji napastnika.
Dlatego nie należy działać siłą, lecz inteligencją. Dlatego uważam gaz łzawiący bądź też paraliżujący za dobre rozwiązanie. |
Nie wiem, czy odważyłabym się użyć gazu w niebezpiecznej sytuacji. Nigdy tego nie używałam, równie dobrze mogłabym coś źle zrobić i jak piszesz - wzbudzić jeszcze większą agresję. A biegaczka ze mnie kiepska.
Heh, a poza tym w takich stresowych sytuacjach ciężko jest działać inteligencją. |
Raczej podczas użycia gazu nie da się niczego źle zrobić. Wyciągasz i pryskasz! To prosta czynność. A gaz jest skuteczny, bo oślepia napastnika, który do napaści na Ciebie potrzebuje sprawnego wzroku.
Naturalnie, że w stresowych warunkach ciężko jest działać w sposób inteligentny. Dlatego trzeba przewidywać i być przygotowanym na potencjalnie możliwe wydarzenie. Jak idziesz ciemną uliczką i widzisz przed sobą gościa, który potencjalnie może chcieć Cię zaatakować, to wkładasz sobie lewą rękę do kieszeni (gdzie masz gaz) i przygotowujesz się do użycia gazu. Schodzisz trochę na bok, tak aby mieć większy dystans do tego człowieka i zyskać trochę czasu na reakcję. Gdy widzisz, że coś jest nie tak to ładujesz mu z gazu w ślepia i uciekasz. To ułamek sekundy.
Są też gazy na psy, jeśli ktoś boi się psów. Miałam kiedyś taki gaz (kupiłam koło rynku w sklepie myśliwskim). Kosztował grosze. A jak szłam do koleżanki na wieś (w pobliżu Wielunia) to nie bałam się psów. Wiedziałam, że będę miała szansę na obronę. Zawsze jak widziałam dużego psa to kładłam rękę na gazie i czułam się bezpieczniej.
EDIT:
Maed, jeśli trenujesz sztuki walki to dobrze. Widzę, że masz trochę pojęcia o temacie. Trenuj dalej, bo to fajna sprawa. Jednakże uprzedzę Cię tylko, że przed facetem łatwo się nie obronisz. On będzie miał nad Tobą zbyt dużą przewagę fizyczną. Będzie też miał dużo większe doświadczenie w walce, bo bił się od dziecka. Także Twoje szanse będą marne.
Natomiast odnośnie napaści ze strony innej kobiety to kiedyś pewien chłopak dał mi radę. Należy łapać za włosy i tłuc o kolano. To brutalne, ale jak się trzeba obronić to nie ma wyjścia. Oczywiście jak się ma gaz to dobry jest gaz.
Dominika - 2009-10-26, 21:08
Oj niektórym "panom" to by się należało. Jestem czwarty rok w Łodzi i średnio raz na 2,3 miesiące mam niemiłe spotkania z żulami, pijanymi burakami... Pory dnia tych przypadkowych spotkań są naprawdę różne - 8 rano, czy to 20. I tak właśnie było dziś, wracałam z uczelni, koleś stał oparty o drzewo i się onanizował, mniej więcej na wysokości mijania go, zadzwonił do mnie telefon, kątem oka zobaczyłam że rusza w moją stronę z tymi opuszczonymi gaciami. Zaczęłam uciekać. Na szczęście nic się nie stało, ale strachu najadłam się co niemiara. Pewnie gdybym miała gaz, zapomniałabym jak go użyć, a może nawet że go mam; nie skończyłam żadnego kursu samoobrony, ale wątpię, że w takich sytuacjach pamiętałabym co robić.... Że też takie barany chodzą po świecie...
Marta - 2009-10-27, 21:08
Dominika napisał/a: | zobaczyłam że rusza w moją stronę z tymi opuszczonymi gaciami. Zaczęłam uciekać. |
Zatkało mnie.. To wygląda na to że najlepszą obroną jest szybka ucieczka..
Dobrze że Ci się nic nie stało Dominika.
Basia - 2009-10-27, 23:52
Marta napisał/a: | Dominika napisał/a:
zobaczyłam że rusza w moją stronę z tymi opuszczonymi gaciami. Zaczęłam uciekać.
Zatkało mnie.. To wygląda na to że najlepszą obroną jest szybka ucieczka..
Dobrze że Ci się nic nie stało Dominika. |
Dobrze, że miał opuszczone gacie to nie mógł biec
A tak serio Dominiko to współczuje takich przykrych sytuacji.
glizda - 2009-10-28, 08:02
Kiedyś w "Rozmowach w toku" było właśnie jak bronić się przed łajzami takimi.
Facet radził aby starać się nie wpadać w panikę, co może być trudne, krzyczeć głośno, uciekać w stronę ludzi, jak ktoś ci chce zabrać telefon to rzuć tym telefonem w napastnika i tak i tak go stracisz a ty zyskasz kilka cennych sekund i ucieczka ewentualnie coś o kopnięciu wspominał.
To tylko część tych metod co zapamiętałam. Ale nic nie wspominał o gazie, który tak zachwalała Cyntia. Bo pomyślmy dziewczyny, w takiej sytuacji kryzysowej, która z nas będzie pamiętać o wyjęciu gazu.
Mnie kiedyś moje nogi uratowały jak mnie facet gonił, całe szczęście że szybko biegam, nawet na obcasach
Dominika - 2009-10-28, 08:49
Kiedyś... szybko biegałam. Dziś już nie ta kondycja... Jednak w takich sytuacjach, spokojnie możecie pobijać swoje życiowe rekordy, i to w pełnym "ekwipunku". . Może i za mną by nie biegł, ale jego widok mam przed oczami... brr . Zmieniłam trasę powrotów z uczelni.
Syla - 2010-02-11, 15:01
W TomFicie są, a przynajmniej jak ja tam uczęszczałam to były zajęcia z samoobrony.
|
|